Zegar usytuowany na ratuszu wybił
właśnie północ, a ty odczuwałeś jakbyś przeżywał właśnie swoją drugą miłość,
choć tak naprawdę wiek dwudziestu trzech lat nie zamykał ci do niej kłódki.
Przecież nadal byłeś młodym mężczyzną, ale towarzysząca ci piękność sprawiała,
że tak właśnie się czułeś. Przemawiały przez ciebie szaleństwo i
spontaniczność, a salwy śmiechu wydobywające się z jej gardła i niosące echem
po rynku sprawiały, że byłeś szczęśliwy. Podrzuciłeś ją delikatnie lekko ku
górze, łapiąc mocniej pod kolanami. Szatynka usadowiła się na twoich plecach i
z wysokości nieco ponad metr
dziewięćdziesiąt podziwiała rozciągający się przed nią krajobraz. Już zawsze
chciałeś oglądać świat z tej perspektywy. Z wizji zakochanego, beztroskiego
chłopaka, którego zmartwienia nie przygniatały doszczętnie, bo miał tą cudowną,
wspierającą osobę. Zanosiłeś się niepohamowanym śmiechem wraz z Paulą, tocząc
zabawną konwersację na dość dziwne tematy. Być może to krążące w waszych
krwiobiegach słodkie wino sprawiało, że tak właśnie się zachowywaliście. Nagle
wpadłeś na pewien pomysł. Z twojej komórki wydobył się cichy podkład, a z
twojej krtani wydobył się głos, który naśladował wokalistę Lady Pank.
—Być tam zawsze tam gdzie ty. —słowa
wydobywały się z twoich ust.
Twoja dziewczyna zawtórowała ci,
powtarzając refren i wiercąc się na twoim kręgosłupie do rytmu wydobywającego
się z telefonu. Postawiłeś ją na płycie chodnika i złożyłeś na jej ustach
soczysty pocałunek. Zadarła twarz ku górze i wpatrując się głęboko w twoje
oczy, objęła cię za szyję. Z głośnika twojego telefonu zaczęły wydobywać się
pierwsze takty utworu Jak anioła głos. Wzniosłeś nikle kąciki ust, kiedy
szatynka zaczęła kołysać się wolno do jego melodii. Szeptałeś pod nosem słowa
wokalisty zespołu Feel, wywołując zadowolenie u twojej towarzyski i
przycisnąłeś do siebie szczelniej jej drobne ciało. Oparła czoło o twoją klatkę
piersiową, przymykając powieki i poddała się chwili bliskości. Ułożyłeś dłoń na
dolnej części jej kręgosłupa i po chwili bujania się, złapałeś jej rękę i
okręciłeś ją wokół własnej osi, przechylając przez swoje ramie. Roześmiała się
wesoło na twój ruch wprost w twoją twarz i musnęła subtelnie twoje wargi.
Przetańczyliście razem resztę piosenki, po czym objąłeś ją ramieniem i
rozkoszowałeś jej obecnością, przemierzając Kraków zatopiony w nocnej,
magicznej aurze.
***
Ułożyła klucze do mieszkania na
komodzie w salonie, a ty podsadziłeś ją na jej drewnianą nawierzchnię i
nachyliłeś się, aby sięgnąć do jej szyi. Owiewałeś jej aksamitną skórę ciepłym
oddechem, wsłuchując się w płytko wydychane przez nią powietrze, a następnie
drażniłeś ją językiem. Odchyliła głowę do tyłu i przymknęła powieki, układając
dłonie na twojej czerwonej koszulce. Uśmiechnąłeś się nikle pod nosem na
reakcję na zadawaną jej przyjemność i zsunąłeś z jej ramion czarną, skórzaną
kurtkę, która wylądowała tuż pod jej stopami. Spojrzała na ciebie z cwanym
uśmiechem i przegryzła powabnie dolny płatek wargi. Oplotła cię nogami w pasie,
a ty zmiażdżyłeś w dłoniach jej biodra. Jęknęła zmysłowo na ten gest, a ty
zespawałeś swoje usta z jej kuszącymi cię od dłuższej chwili spierzchniętymi
wargami. Czerpałeś przyjemność z ich miękkości, ocierając się o nie
ślamazarnie, aby po chwili nadać pocałunkowi większej intensywności oraz
namiętności. Czułeś jej smukłe, chłodne palce badające muskulaturę torsu pod
materiałem ubrania, które po chwili wylądowało za twoją głową, na klamce
sypialni. Roześmiałeś się z jej idealnie wymierzonego, celnego rzutu i ułożyłeś
ją subtelnie na powierzchni materaca. Zacząłeś podwijać jej czarną koszulkę na
ramiączkach ku górze, zwilżając wargami skórę jej ramion. Idealnie wyczuwałeś
pokrywająca jej całe ciało gęsią skórkę, przyjmując to z zadowoleniem. Po
chwili jej pierwsze ubranie spoczęło na podłodze, a ty zacząłeś drażnić
koniuszkiem języka jej pępek oraz płaski brzuch, sprawiając, że nieco się pod
tobą wygięła. Wdrapałeś się pod materiał stanika i naznaczyłeś ten obszar
swoimi ustami. Pokręciła z niedowierzaniem głową, przyglądając się twoim
poczynaniom, po czym objechała palcami rysy twojej szczęki. Puściłeś jej oczko,
po czym sprawnie rozpiąłeś jej biustonosz i obsypywałeś pocałunkami całą parę
górną partię ciała, a ze szczególnie dużą ilością jej piękne, jędrne piersi.
Nim spostrzegłeś wymienialiście gorące pocałunki, odczuwając nawzajem swoje
płonące, łaknące siebie nawzajem ciała. Jedyną barierą jaka was oddzielała była
bielizna. Na trzy nawzajem zsunęliście z ją siebie, spoglądając sobie głęboko w
oczy.
—Gdy cię pierwszy raz zobaczyłam nie
pomyślałam, że możesz być w tym tak dobry. —mruknęła do twojego ucha szatynka.
—No widzisz. Pozory mylą. —
zachichotałeś wprost przy płatku jej ucha. —Boże, jak ty mnie kręcisz. —jęknąłeś
niskim głosem, zahaczając koniuszkiem języka o skrę jej małżowiny.
Wzdrygnęła się i wzniosła
znacznie kąciki ust. Przesunąłeś palcem po jej najczulszym miejscu, omiatając
jej twarz swoim oddechem. Wyciągnęła się znacznie pod tobą, przymykając
powieki, kiedy powtórzyłeś to jeszcze kilka razy. Zadowolony z tego jak na nią
działasz wpiłeś się zachłannie w jej usta, obdarowując ją tym czego tak bardzo
pragnęła odkąd dotarła wraz tobą do wnętrza własnego mieszkania. Zanurzyłeś się
w niej gwałtownie, obserwując jak momentalnie zaczepiła dłońmi o materiał
prześcieradła, ściskając go solidnie. Z
jej krtani wydobył się krzyk, a ty tłumiąc go swoimi ustami poczułeś go
wewnątrz siebie. Chwilę później unormowałeś tempo, dając wam chwilę na
ochłonięcie, po czym ponownie, tym razem na jej wyszeptane błaganie,
zwiększyłeś go nagle. Z jej gardła dotarł do ciebie rozległy jęk przyjemności,
a ty marzyłeś jedynie o tym, aby ją uszczęśliwić, aby doprowadzić ją na szczyt
jej euforii. Wasze ciała przeszył prąd, jednak mimo to ty nie przestawałeś.
Urozmaicała twoje dobrze zbudowane plecy w czerwone szramy, ale tobie w ogóle
to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Rozkoszowałeś się jej spełnieniem, aby
po chwili odczuć swoje. Wplotła palce w twoje włosy i przyciągnęła cię za nie
zamaszystym ruchem, całując zmysłowo. Zatopiłeś twarz w jej gęstych, ciemnych
włosach i rozanielony napawałeś się wonią jej szamponu. Opadłeś na wolną połowę
łóżka i popatrzyłeś na nią. Jej oliwkowe tęczówki przeszywało tak niesamowite
ciepło, że poczułeś jak twoje serce odrywa się i wznosi za pomocą skrzydeł,
chcąc latać najdłużej jak się da. Blask księżyca oświetlał jej migoczące
radośnie oczy, a ty czułeś coraz większą ogarniającą cię beztroskę z każdą
sekundą wpatrywania w nie.
—Zależy mi na tobie, Jaś. —wyszeptała
czule w twoim kierunku.
A ty nie umiałeś nie uznać przed
sobą, że to zdrobnienie zabrzmiało z jej ust tak uroczo, że słodkość w sposobie
jaki je wypowiedziała otuliła całkowicie twoje myśli. Uśmiechnąłeś się do niej
szeroko i złożyłeś pocałunek na jej czole.
—Możesz mówić tak do mnie tysiąc
razy dziennie. —mruknąłeś rozmarzony, wzdychając głośno. —Jesteś dla mnie
ważna, słońce. —musnąłeś wargami jej przedramię.
Przyglądałeś się zmarszczkom
zgromadzonym wokół jej oczu, za które odpowiadał potężny rozmiar jej uśmiechu,
od którego biła taka szczerość, taka beztroska, taka radość, że zapragnąłeś go
widywać znacznie częściej. Twoje plecy zaatakował dreszcz, kiedy Paula
rozpoczęła kreślić rozmaite kształty na twoim nagim torsie za pomocą opuszka
palca. Spoczywała na lewej stronie twojej klatki piersiowej, łaskocząc cię
delikatnie włosami opadającymi na twoją skórę. Zamknęła oczy i wsłuchiwała się
w rytm bicia twojego serca, przygotowując się do snu. Ty natomiast dumny, że
obok ciebie spoczywa ktoś tak nieskazitelnie piękny jak ona gładziłeś dłonią
jej plecy i błądziłeś myślami wokół malującej się przed wami w pozytywnych
barwach przyszłości.
~*~
Hejka! ^^
Przepraszam za opóźnienia, ale złośliwość rzeczy martwych mnie powstrzymała ( ładowarka do laptopa mi zdechła :() :/ Na szczęście tata odnalazł jakieś rozwiązanie, mam nadzieję, że przejdzie ono na stałe :D Według prośby macie więcej Janka i Pauli razem ;) Całuję i do zobaczenia! ;*